Zwykle auta oferowane przez różne marki w obrębie jednego segmentu różnią się naprawdę niuansami. Czasem jednak podejście do klienta, oczekiwania wobec firmy, a nawet marketing są tak różne, że kontrast zaczyna być wręcz porażający. Zdarza się też, że podjęcie nieudanych prób współpracy z czasem prowokuje do piętrzenia kontrastów. Poznajmy historię konfliktu między Suzuki i Volkswagenem i poznajmy dwoje dzieci, które różnią się między sobą jak ogień i woda.
Suzuki Jimny
Historia modelu sięga 1967 roku, kiedy japońskie przedsiębiorstwo Hope Motor Company wyprodukowało kei cara o terenowym charakterze. Niestety już po wyprodukowaniu kilkunastu modeli firma upadła, a auto przejęło Suzuki. Druga generacja była już zdecydowanie nowocześniejsza, ale dopiero trzecia, z 1997 roku zaczęła podbijać rynek. Obecna generacja to 2018 rok i nadal stara szkoła. Kwadratowe nadwozie, przypominające pudełko, toporność i staromodność. Rzecz jasna, środek jest szalenie cywilizowany, choć lewarek skrzyni biegów to naprawdę styl wprost z miejskiego autobusu.
Volkswagen T Cross
Historia modelu jest krótka, bo zadebiutował w 20018 r. To najmniejszy crossover w ofercie Volkswagena, w której mamy także Tiguana i Touarega. T Cross to duże nadwozie, dwie pary drzwi, liczne nakładki z tworzywa sztucznego i ciekawy tył z dużym, szklanym pasem i światłami o charakterystycznym kształcie. Spokojnie można stwierdzić, że mamy do czynienia z modnym autem miejskim.
Adresaci
Suzuki Jimny nawiązuje stylem do dawnej legendy, budzi sentyment i jest zabawne, szczególnie dzięki ofercie dodatkowego wyposażenia. Możemy dokupić sobie naklejki, dodatkowe światła czy osłonę koła, a nawet namiot polowy. T Cross proponuje nam multimedia, tempomat i rzecz jasna oryginalne części VW, które przez lata pracowały w Polsce na doskonałą opinię.
Czy tak odmienne podejście do tematu mogło zaowocować współpracą?
W 2009 roku Suzuki zawarło sojusz z Volkswagenem, który miał doprowadzić do stworzenia wspólnej linii ekologicznych aut. Ponadto Suzuki miało otrzymywać silniki Volkswagena, a w zamian otworzyć niemieckiej marce drzwi do rynku indyjskiego, dotychczas zmonopolizowanego przez Japończyków, na którym dostępne są nie tylko auta, ale i oryginalne części Suzuki. Dla przypieczętowania porozumienia firmy zakupiły swoje akcje. Ze wszech miar szczytny cel ochrony środowiska i budowania konkurencyjności, zakończył się wielkim konfliktem. Nie tylko nie doszło do współpracy, ale sprawa zakończyła się w sądzie.
Japoński honor kontra niemiecka konsekwencja
W 2011 roku Suzuki doszło do porozumienia z Fiatem i podpisało umowę na dostarczanie małolitrażowych silników diesla. Volkswagen nie tylko oskarżył Japończyków o złamanie porozumienia, ale jeszcze stwierdził, że ma wpływ na politykę zarządzania firmą Suzuki. To dla honoru Japończyków było stwierdzeniem niewybaczalnym. Suzuki domagało się przeprosin, a przedstawiciele Volkswagena z żelazną konsekwencją podtrzymywali oskarżenia. Sytuacja stawała się kuriozalna, a czarę goryczy przelała odmowa odsprzedaży akcji Suzuki. Volkswagen po prostu czekał, aż ich cena wzrośnie. Co ciekawe, doczekał się i nie tylko uzyskał odszkodowanie, ale jeszcze odsprzedał akcje z dwukrotnym zyskiem. Czy zagrał Japończykom na nosie raz jeszcze? Na pewno spróbował, tworząc konkurencję dla kultowego Suzuki Jimny. Dwa lata na rynku to za mało, aby odpowiedzieć na pytanie o to, czy Volkswagen T Cross wygra te zawody. Z pewnością zweryfikują to klienci, ale w Polsce zapewne wygra niemiecka jakość, ale i nuda modelu T Cross ze swoim zacięciem do miejskości.
Najnowsze komentarze